Tik, tak… Tik, tak… Tik, tak… I tak w kółko. Ciągle słyszę to głupie tykanie zegara, odliczając czas do końca koszmaru, który miał nigdy się nie skończyć. Długo już tak nie wytrzymam, słowo daję. Co teraz czuję?
Ból?
Smutek?
Wściekłość?
Chyba to wszystko na raz. To są takie uczucia, które przychodzą nagle i nigdy nie wiesz, kiedy ich się spodziewać. Takie wielkie „BUM” i już są, nawet nie pytając cię, czy w ogóle chcesz, żeby były. Pragniesz, żeby zniknęły, ale jednak masz świadomość, że jeśli to się stanie, to nie będzie już tak ciekawie. Człowiek jest bardzo kruchy i wystarczy jeden odpowiedni cios, a my się łamiemy jak lód. Stajemy się krą, oddalającą od tafli i starającej się do niej wrócić. Życie jest od tego, żeby je przeżyć, a nie zastanawiać się nad tym, czy warto coś zrobić, czy raczej nie. Spójrzmy chociażby na mnie. Nie miałam łatwo, czułam jakby każdego dnia był piątek trzynastego. Mimo mojego potwornego pecha, który prześladował mnie od malutkiego, jestem (a może raczej byłam) szczęśliwa. Uśmiech bardzo często wkradał mi się na usta, oczy jaśniały radością, a policzki miałam zaróżowione od śmiechu. Nigdy nie zastanawiałam się, czy coś jest słuszne, czy raczej odwrotnie. „Po burzy zawsze wschodzi słońce” – tak zawsze mawiała mi moja babcia, kiedy jeszcze żyła. Ta to była wesołą kobietą, wszędzie było jej pełno! Zawsze kroczyła pod prąd, zapierając się rękoma i nogami, żeby tylko osiągnąć zamierzony cel. To właśnie od niej się tego nauczyłam, tej kobiecie zawdzięczam wszystko. Ludzie mówią, że rodzina jest najważniejsza i powinno się z niej czerpać siłę. Bywa też tak, że rodzice mają cię głęboko w dupie i nie obchodzi ich to, czy jesteś, czy cię nie ma. Tak jest w moim przypadku, niestety… Jest tyle życiowych cytatów, wypowiedzi, nawet piosenek, które mogłyby opisać w całości moje życie. Czym moje istnienie różni się od wszystkich innych? Można by powiedzieć, że niczym. „Żyję sobie, oddycham, jest dobrze” – mam tak okłamywać się przez całe życie? Mówią, że powinniśmy doceniać to co mamy, a co jeśli ja nie mam nic? Widziałam przyjaciół, którzy się pojawiali i znikali. Dostrzegałam rodziców, dla których byłam, nic nie znaczącym ciężarem. Przypominałam sobie babcię, która była teraz w lepszym świecie. Ludzie przychodzili, mącili w moim życiu i odchodzili jak gdyby nigdy nic. A gdy już myślałam, że wszystko jest w porządku, wszystko znowu się zepsuło. To jednak nie było najgorsze… Przez całe życie byłam oszukiwana. Nie wiedziałam kim jestem do dzisiaj. Byłam głupia, wierząc w te wszystkie brednie, które mi wciskali moi rodziciele.
Tik, tak… Tik, tak… Tik, tak… Chcę, żeby to już się skończyło. Już dłużej tak nie mogę, nie wytrzymam. W głowie tylko te bolesne wspomnienia, które uderzają we mnie z mocą. Nie chcę ich widzieć… Zabierzcie je! Co czuję teraz?
Nic. Już nie czuję nic.
----------
Cześć!
Tak jak obiecałam, jest prolog c:
Mam nadzieję, że wam się podoba.
niedziela, 7 grudnia 2014
niedziela, 30 listopada 2014
#Notka organizacyjna
Jak pewnie można było się tego spodziewać, kończę to opowiadanie. Nieodwracalnie i ostatecznie. Jednak! Nie usuwam, moi kochani, ani nie zawieszam. Zacznę je po prostu od początku...
Rozdziały będą dłuższe, lepsze, będzie mniej błędów. Będzie wszystkiego więcej, a już w szczególności Danielle i Filipa. Mam nadzieję, że poczekacie troszeczkę do prologu, a potem pierwszego rozdziału.
Kocham was i dziękuję, że ze mną jesteście! <3
Zgredek
Rozdziały będą dłuższe, lepsze, będzie mniej błędów. Będzie wszystkiego więcej, a już w szczególności Danielle i Filipa. Mam nadzieję, że poczekacie troszeczkę do prologu, a potem pierwszego rozdziału.
Kocham was i dziękuję, że ze mną jesteście! <3
Zgredek
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)